I drzewo łaskę rodzące,
To z ciebie Różdżka wyrosła,
A Chrystus jest Jej owocem”
Hymn z modlitwy brewiarzowej.
Mało kto wie że 23 marca 1672 roku w parafii Kolbuszowa zostało odnowione bractwo Św. Anny. (Dokument zdjęcie nr.1). Musiało więc ono istnieć wcześniej, ale z nieznanych przyczyn podupadło. Według zachowanych dokumentów było to najstarsze bractwo w parafii kolbuszowskiej.
Zachowany dokument zatytułowany „Odnowienie Bractwa Świętej Anny w Imię Najświętszej Trójcy” – ponowne ustanowienie bractwa przypisuje ojcom bernardynom z Konwentu Warszawskiego. Bractwo to było związane z ołtarzem bocznym św. Anny znajdującym się w kościele parafialnym pw. Wszystkich Świętych, z ołtarzem przy którym przez wiele lat, w czasach zaborów, raz w tygodniu Mszę św. odprawiał ks. Ludwik Ruczka, ofiarując ją w intencji Sybiraków.
Do obowiązków bractwa należało organizowanie nabożeństw brackich w każdy wtorek. Za zmarłych braci i siostry modlono się w pierwsze czwartki miesiąca sześć razy w roku. Szczególnie uroczyście należało obchodzić dzień 26 lipca, w którym czczono rodziców Matki Bożej. W tym dniu jak i we wtorki po każdym kwartale należało urządzać procesje połączone z wystawieniem Najświętszego Sakramentu. Dekret odnawiający bractwo nakazywał przestrzeganie tych terminów kapłanom sprawującym opiekę i nadzór nad konfraternią.
Sięgając do książki „Parafia Kolegiacka Wszystkich Świętych w Kolbuszowej w latach 1510-2010” dowiadujemy się że:
„Oprócz wymiaru dewocyjnego bractwo św. Anny kierowało uwagę swych członków na eschatologiczną stronę wiary. Wiele uwagi poświęcano godnemu pochówkowi zmarłych konfratrów oraz pamięci modlitewnej o nich. Pogrzebom brackim towarzyszył szczególny ceremoniał. O śmierci współbrata miał informować kapłan, sługa bracki lub znak wystawionej czarnej chorągwi przy ołtarzu brackim. W pogrzebie zobowiązani byli brać udział wszyscy członkowie konfraterni. Również promotor miał wspominać zmarłych konfratrów wpisanych do specjalnego rejestru i wymieniać ich nazwiska podczas nabożeństw odprawianych w ich intencji. Bracia i siostry bractwa św. Anny na mszach św. pogrzebowych lub na nabożeństwach brackich mieli występować w odpowiednich strojach.(…) Z racji przynależności do konfraterni szlachty oraz elity mieszczaństwa sądzić można, że i majątek konfraterni wyróżniał się pozytywnie na tle innych kolbuszowskich stowarzyszeń religijnych.”
Według spisu inwentarza sporządzonego w 1762 roku przez proboszcza ks. Tomasza Lipińskiego, który to dokument zachował sie do dnia dzisiejszego, – (Dokument zdjęcie nr.2) – w ołtarzu bocznym znajdowała się Figurka Św. Anny Samotrzeciej.
Figurka ta 14 stycznia 2016 roku, po 164 latach nieobecności w kościele, powróciła do Parafii Wszystkich Św. Oczywiście są na niej ślady pożaru i upływu czasu, bo liczy ona ponad 600 lat. Datowana jest przez Urząd Konserwatorski na rok około 1410.
W następnych latach zostanie ona poddana naukowym badaniom i sporządzona zostanie obszerna dokumentacja opisująca ten zabytek.
Będą także po uzgodnieniu z konserwatorem przeprowadzone prace restauratorskie, które przywrócą jej pierwotny wygląd, aby mogła wrócić do kultu.
Oczywiście snując hipotezy możemy założyć że figurka ta przybyła do naszej parafii po roku 1510. Mogła być zakupiona i podarowana do kościoła przez rodzinę Tarnowskich założycieli Kolbuszowej. Jednak bardziej prawdopodobne jest że została podarowana przez parafię z Rzochowa, wszak w 1529 r. parafia kolbuszowska wymieniana jest w archidiakonacie sandomierskim, a jej administratorem był Mikołaj z Rzochowa. Taka była bardzo często praktyka, że parafia starsza uposażała parafię młodszą w różne parametry liturgiczne , figury, obrazy i feretrony.
Przypuszczam – może potwierdzą to późniejsze badania – że rzeźba pochodzi z jakiegoś liczącego się warsztatu, a tych w tamtym czasie nie brakowało. Świadczyć o tym może układ suni św. Anny przepięknie załamujące się fałdy sukni na całej figurze, pięknie dopracowana twarz babci Pana Jezusa i cały układ trzech osób połączonych wspólną modlitwą wielbiącą tajemnicę zbawienia, która związana jest z małym dzieckiem Jezusem Chrystusem zajmującym centralne miejsce. Św. Anna w pełnej postaci siedzi na ławie. Trzyma na prawym kolanie Maryję swoją córkę, która trzyma na kolanach Dzieciątko Jezus. Prawą ręką obejmuje plecy Maryi, lewą podaje Dzieciątku owoc, prawdopodobnie granat.
Owoc granatu symbolizuje i zapowiada zwycięstwo nad grzechem, owoc ten nawiązuje do owocu rajskiego, trzymany w rękach Jezusa zapowiada odwrócenie skutków grzechu pierworodnego.
Granat jest również symbolem Kościoła, który łączy ze sobą różne narody i niezliczoną ilość wiernych (W granacie jest od 400 do 700 ziarenek), czerwony kolor ziaren symbolizuje męczenników za wiarę, stąd jest zapowiedzią zmartwychwstania okupionego męką i śmiercią, a więc nowego życia jakie otrzymujemy przez Chrystusa i w Chrystusie.
Choć o biografii świętej Anny wiemy niewiele, to jej kult jest w świecie bardzo popularny od wczesnych wieków chrześcijaństwa. Pod koniec średniowiecza w Europie jeszcze bardziej umacnia się cześć oddawana żonie Joachima, jako patronce rodzin, matek oczekujących i niemogących mieć dzieci, babć i wdów. Właśnie wtedy powstaje także, bardzo charakterystyczne, ikonograficzne przedstawienie świętej, tak zwana, święta Anna Samotrzecia.
„Samotrzeć” to słowo we współczesnej polszczyźnie zapomniane. Ten archaizm oznacza „w towarzystwie dwu”, czyli w trzy osoby. To przedstawienie w malarstwie, grafice i rzeźbie jest próbą podkreślenia rangi święty Anny. W taki obrazowy sposób usiłowano podkreślić znaczenie tej świętej.
Według przekazu p. Macieja Skowrońskiego w czasie pożaru w 1852 r. p. Jan Woliński, mieszkający w pobliżu kościoła burmistrz kolbuszowski, uratował z płonącego wnętrza nadpaloną, gotycką rzeźbę św. Anny Samotrzeciej, która przez wiele dziesięcioleci przechowywana była w jego rodzinie, m.in. od 1906 r. stała na tle rokokowego feretronu wewnątrz murowanej kapliczki przy ul. Narutowicza (Dokument zdjęcie nr.3). To dzięki jego rodzinie, szczególnie p. Emmie z Wolińskich Lewowej, za pośrednictwem jej wnuków figurka ta wraca do Kościoła Parafialnego, za co w imieniu całej parafii składam im podziękowanie.
Możliwe jest że także inne przedmioty uratowane w czasie pożaru kościoła jeszcze gdzieś znajdują się po domach. Gdyby ktoś miał informacje na temat losu różnych przedmiotów proszę o kontakt z księżmi.
Gazeta Krakowska z 7 października 1852 roku donosiła:
„2 października o godzinie pół po północy, wybuchł z nieostrożności ogień w domu żydowskim, rozszerzył się prędko po całej połaci, a w biegu swoim ogarnął kościół, który stał się pastwą płomieni. Ołtarz wielki Wszystkich Świętych i Matki Boskiej Niepokalanej, ołtarz Św. Anny, organy i wewnętrzne ozdoby, wyjąwszy trzy ołtarze pod sklepieniami w kaplicach, leżą w popiołach, groby fundatorów i patronów otwarte, a nagie mury sterczące ku niebu świadczą, że nie są już przybytkiem Pana Najwyższego. W miasteczku spaliło się 7 domów i 22 przebudowań, przeszło 30 familii żydowskich przeszło do żebractwa. Szkody liczą się na 60000 zł – W kierowaniu obroną odznaczali się pp. Pietsch respicient (urzędnik państwowy), Cichocki, Kucharski, Dr. Dudkiewicz i żandarmeria. Na podziękowanie za obronę około rzeczy kościelnych, zasługują: Wojciech Madera, Franciszek Olszański, Jan Woliński, Józef Czerwień, Ksawery Olszański, Franciszek Czerwiński, Szmul Nunnie żyd i inni. Budynki plebańskie i wikarya, wiejskiemu ludowi winny ocalenie. Niech im będą dzięki. Jeżeli Wysoki Rząd pozwoli na składki, Kolbuszowa zasługuje na nie, bo zawsze czynny udział brała nieszczęściach drugich„.
Przytoczyłem całą relację z gazety krakowskiej gdyż ukazuje ona jak wielkim nieszczęściem był pożar, jak bardzo poruszył serca ludzi i jak dobrze i ciepło mówiono o Kolbuszowskiej wspólnocie, która zawsze odpowiadała ofiarnie na różnego rodzaju zbiórki dla potrzebujących. A św. Anna była dla parafian kolbuszowskich ważnym wzorcem który warto naśladować.
Zakończmy te nasze rozważania słowami wypowiedzianymi na Górze Św. Anny przez św. Jana Pawła II:
„Wpatrujcie się w tę figurę św. Anny, która trzymając na swym ręku Chrystusa i Jego Matkę jest symbolem i łączniczką pokoleń, jest patronką wychowania i życia rodzinnego. I dlatego tak chętnie przychodzicie, Wy, starsi i sterani wiekiem, aby powierzyć jej owoce waszych trudów i znojnej pracy, wykonanej z myślą o młodszym pokoleniu. Przychodzicie, Wy, małżonkowie i rodzice, aby oddać jej w opiekę Wasze rodziny i Wasze dzieci. Przychodzicie, Wy, mężczyźni i młodzieńcy, aby z całym zaufaniem wypowiedzieć przed nią swoje radości i zamierzenia, smutki i niepowodzenia życiowe z nadzieją, że tu znajdziecie nowe bodźce duchowe na zwycięskie pokonanie trudności. Przychodzicie, Wy, młodzi, aby powierzyć jej swoje problemy, aby tu w cichej modlitwie łatwiej odnaleźć drogę Waszego powołania. Przychodzicie wreszcie, Wy, samotni i chorzy, aby w jej ręce złożyć Wasze obawy, cierpienia i bóle”